Baraniec

Baraniec

niedziela, 3 września 2017

Rumunia 2017 - dzień XI


Rześki, choć słoneczny poranek, zamawiamy śniadanie i ruszamy w drogę do domu. Przed nami ponad 600 km do Krakowa. Naszą drogę powrotną planujemy przez Carei, Nyiregyhazę, Koszyce, Bardejów i Tylicz, z postojem w Tokaju.
w Tokaju wita nas cappuccino, lampka białego wytrawnego i pyszny kawał ciasta
Jak miło po latach znów wrócić na ten maleńki placyk, przy głównej ulicy Rakoczi. Tokaj wyładniał i nadal panuje w nim senna, leniwa atmosfera. Miejsce w sam raz na krótki odpoczynek, kawę wino… i obowiązkowe winne zakupy. Mimo, że planowaliśmy tu pierwotnie zjeść obiad, ruszamy dalej wciąż jeszcze czując obfite śniadanie.
Tokaj - kilka kadrów między kawą a zakupami 

żegnają nas koty, spoglądające z góry - jak żywe ;-)

Nie wiedzieć kiedy wjeżdżamy na Słowację, w Koszycach przerwa na „maka” – taki gest w stronę Piotrka ;-).
I znów, jak w kalejdoskopie, przejazd przez znane już miejscowości.
W Sączu korek, spowodowany remontem mostu w Łososinie, szybko kalkulujemy i skręcamy w drogę przez Rożnów – nie pamiętam już nawet, kiedy ostatnio byłam nad Jeziorem Rożnowskim – w sam raz zachodzi słońce. Później już tylko Zakliczyn, Wojnicz i autostradą prosto do domu.
Przyjazd na 21.00 – prawie 11 godzin w trasie.
Home, sweet home ;-)) 




foto: Krzysiek, ja okazjonalnie ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz